Kim jesteśmy, jak inwestujemy,
co nas wyróżnia
CZYTAJ >>>
Ring Caspara: Zabójcza gra w zielone
Informacja reklamowa
Z Błażejem Bogdziewiczem (dyrektorem inwestycyjnym Grupy Caspar), Piotrem Przedwojskim (doradcą inwestycyjnym) oraz Mateuszem Janickim (zarządzającym subfunduszem Caspar Akcji Europejskich) o dramatycznych głosach płynących z niemieckiego biznesu, zabójczych cenach energii i “zwijaniu” się niemieckich koncernów motoryzacyjnych rozmawia Piotr Gajdziński.
– Czy Niemcy nie stają się czasem „chorym człowiekiem Europy”? Po pierwsze rosną wpływy skrajnej lewicy i skrajnej prawicy, AfD jest już w sondażach drugą partią po CDU/CSU. Źle dzieje się także w gospodarce, a praprzyczyną tej sytuacji są chyba decyzje dotyczące energetyki.
Błażej Bogdziewicz: – Jeśli spojrzeć na dane, niemiecka gospodarka jest dzisiaj jedną z najgorzej radzących sobie dużych gospodarek w Europie i na świecie. Opublikowane niedawno czerwcowe dane były gorsze od oczekiwanych, a produkcja przemysłowa spadła o 10% poniżej szczytu, który miał miejsce w 2018 roku.
Dziesięcioprocentowy spadek w ciągu pięciu lat trudno uznać za coś normalnego. Tym bardziej, że o sile niemieckiej gospodarki decydowała właśnie produkcja przemysłowa, a korzyści z tego osiągały nie tylko Niemcy, ale i cała Europa, bo niemiecka gospodarka była lokomotywą, która przynajmniej od reform kanclerza Gerharda Schoedera radziła sobie naprawdę dobrze. Siłą tej gospodarki były wielkie firmy, dobrze na świecie znane, ale przecież także cała masa mniejszych podmiotów, niekoniecznie notowanych na giełdzie, które miały ugruntowaną pozycję w gospodarce światowej. Teraz te firmy tracą swoją pozycję.
Mateusz Janicki: – Prezes BASF-a, jednej z największych firm chemicznych na świecie, już kilka miesięcy temu powiedział, że konkurencyjność europejskiego przemysłu spadła i dotyczy to również przedsiębiorstw niemieckich. Dlatego BASF zamyka część swoich mocy produkcyjnych w Niemczech. Przy okazji ogłaszania ostatnich wyników okazało się, że w Europie produkcja tego koncernu spadła o 25%. Połowa tego spadku wynika z braku konkurencyjności spółki na rynkach zagranicznych, a druga połowa z pogorszenia się sytuacji konkurencyjnej lokalnych klientów BASF-a.
Błażej Bogdziewicz: – Alarmujących wypowiedzi płynących z niemieckiego przemysłu jest więcej. Niedawno bardzo dobitnie zabrzmiały słowa prezesa niemieckiego Lanxessa, który wezwał do głębokich zmian zaznaczając, że z powodu wysokich kosztów energii oraz coraz większej liczby regulacji, w Niemczech zaczęła się era deindustrializacji i ostrzegł, że będzie to miało bardzo poważne skutki społeczne. Prezes Lanxessa zapowiedział też, że – z uwagi na wysokie ceny energii – będzie zmuszony zamknąć dwa zakłady i dodał, że wkrótce podobne decyzje zostaną podjęte przez inne niemieckie firmy. Dotyczy to przede wszystkim przedsiębiorstw z najbardziej energochłonnych branż, a więc firm chemicznych, stalowych, produkcji papieru.
– Ale na przykład Siemens radzi sobie bardzo dobrze, ostatnio podpisał kontrakt na dostawę do Indii aż 1.4 tysiąca lokomotyw, technologia Siemensa ma być też wykorzystywana w Indiach do produkcji wodoru…
Błażej Bogdziewicz: – Siemens rzeczywiście radzi sobie dość dobrze, ta firma przeszła w ostatnich latach głęboką ewolucję, dostosowała się do nowych trendów. Ale Siemens jest wyjątkiem, który nie odzwierciedla stanu całego niemieckiego przemysłu. Po pierwsze, to jest koncern działający globalnie. Po drugie, znaczącą część jego wolumenu sprzedaży stanowi oprogramowanie.
– Z Waszych słów wynika, że naczelnym problemem, z którym boryka się niemiecki przemysł są wysokie ceny energii, do czego przyłożyło się zamknięcie w kwietniu tego roku ostatnich niemieckich bloków atomowych. To była decyzja polityczna. Czy do Berlina te głosy niemieckich przemysłowców nie docierają?
Błażej Bogdziewicz: – Docierają. Wicekanclerz, minister gospodarki i ochrony klimatu Robert Habeck…
– Współzałożyciel Zielonych i działacz tej partii.
Błażej Bogdziewicz: – Tak, to twoje uzupełnienie o partyjnej afiliacji jest nie bez znaczenia. Habeck nawołuje do wprowadzenia dotacji, które miałyby obniżyć ceny energii dla niemieckiego przemysłu. Ma to kosztować 25-30 mld euro, a program ma funkcjonować do 2030 roku, bo wtedy – zdaniem wicekanclerza – zielona energia i wodór staną się cenowo konkurencyjne i pozwolą niemieckiej gospodarce stanąć na nogi. Rzecz w tym, że Habeck bardziej opiera się na ideologii niż na fachowej wiedzy. Rozmawiamy z bardzo wieloma specjalistami od energetyki z całego świata i ogromna większość z nich nie podziela poglądu, że w ciągu najbliższych siedmiu lat zielona energia stanie się cenowo konkurencyjna. To są raczej pobożne życzenia niż rzeczywistość.
Piotr Przedwojski: – Zdaje się, że minister Habeck reprezentuje ten sposób myślenia, który jest nam dobrze znany z przeszłości: „Socjalizm nie działa, bo jest za mało socjalizmu!”. Mamy ewidentną korelację między udziałem OZE w mixie energetycznym, a cenami energii i żadne zaklęcia tego nie zmienią – im w mixie więcej OZE, tym cena energii wyższa. Zamykając elektrownie atomowe i długoterminowo podwyższając cenę energii Niemcy ewidentnie strzelili sobie w kolano.
W Niemczech wiedzą to już chyba wszyscy, z wyjątkiem ludzi rządzących Niemcami. Efekt tych decyzji – nie tylko dotyczących zielonej energii, ale wielu innych – jest taki, że Europa coraz wyraźniej przegrywa w globalnym wyścigu gospodarczym. Po wojnie PKB per capita Francji i Niemiec był o połowę mniejszy niż w Stanach Zjednoczonych, ale później te kraje zaczęły skracać dystans, dochodząc w latach dziewięćdziesiątych do blisko 90%. Od tego czasu mamy regres, Francja oraz Niemcy są dzisiaj na poziomie 60-70% amerykańskiego PKB per capita i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach ta luka będzie się powiększała.
Błażej Bogdziewicz: – Wiemy dlaczego tak się dzieje, mówiliśmy o tym w Ringu Caspara całkiem niedawno, więc chciałbym wrócić do Niemiec. Zwracam uwagę, że gdy patrzy się na największe spółki z indeksu DAX 30, to widać, że tam są firmy, które powstały jeszcze za kanclerza Bismarcka i jeszcze jednego kanclerza, którego nazwisko tu pomińmy. Chodzi o to, że takie firmy nie tworzą się w ciągu kilku miesięcy czy nawet lat, że to jest bardzo długi proces. I takie firmy stanowiły w ostatnich latach o sile niemieckiej gospodarki, a jeśli teraz padną – albo przynajmniej znacząco się skurczą – to odbudowa ich pozycji będzie nie tylko kosztowna, ale i bardzo długa.
– Niemieckie firmy dużo inwestują zagranicą i w ten sposób bronią się przed wysokimi cenami energii w swoim kraju.
Błażej Bogdziewicz: – Oczywiście tak, inwestują w Europie Środkowej, ale także w Stanach Zjednoczonych czy w Chinach. Niemieckie koncerny znakomicie wykorzystały szansę jaką było rozszerzenie Unii Europejskiej na wschód i wszyscy na tym bardzo skorzystaliśmy. Do dzisiaj wschodnioeuropejskie gospodarki są mocno zintegrowane z niemiecką, ale już inwestycje – nazwijmy je zamorskimi, czyli w Azji i USA – są obarczone sporym ryzykiem. Gdy chodzi o Azję – wielkim ryzykiem. Dotyczy to zwłaszcza Chin, gdzie ostatnio wiele się zmienia i to raczej na niekorzyść. Zagraniczne inwestycje w Azji są więc dla Niemców ważną opcją, ale jednak opcją bardzo ryzykowną.
Piotr Przedwojski: – Długoterminowe prognozy są dla Europy jednoznaczne – Stary Kontynent się kurczy. Aby to zmienić konieczna jest dobra, trafna diagnoza, a wydaje się, że elity europejskie nie potrafią takiej postawić. Moim zdaniem tzw. zielona transformacja, która jest obecnie sednem europejskiej polityki pogorszy sytuację naszego kontynentu. Niemcy są tylko modelowym przykładem przyczyn, przez które Europa przegrywa globalny wyścig gospodarczy.
Błażej Bogdziewicz: – Jeśli niemieckie firmy zaczną padać – co dzisiaj jeszcze oczywiście nie jest pewne, ale nie jest już nieprawdopodobne – to będzie to gigantyczny problem. Nie tylko dla Niemiec, dla całej Europy.
– Chyba rzeczywiście nie jest to już nieprawdopodobne, skoro niepokojące sygnały docierają nawet z „okrętów flagowych” niemieckiej gospodarki, czyli z BMW, Daimler Benza i Volkswagena.
Piotr Przedwojski: – Jak to się stało, że te niemieckie wielkie koncerny, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat wydały na badania i rozwój 10 mld euro nie przewidziały samochodów elektrycznych, a ten samochód stworzył Amerykanin z południowej Afryki?
Mateusz Janicki: – W ubiegłym roku dyrektor finansowy Volkswagena zapowiedział, że spółka ograniczy ofertę samochodów spalinowych i skupi się na segmencie premium. To oczywiście musi spowodować ograniczenie produkcji. Tą samą drogą idzie BMW i Daimler Benz, które chcą się skupić na segmencie luksusowym. Powodem tych decyzji są europejskie regulacje. Najczęściej wymienia się tu regulację zwaną Euro 7, która w dość zgodnej opinii będzie największym zagrożeniem dla popularnych samochodów.
– Na czym ta regulacja polega?
Mateusz Janicki: – Ona dotyczy emisyjności…
Błażej Bogdziewicz: – Nie wdawajmy się w nurzące szczegóły. Mówiąc wprost, unijne normy dotyczące emisyjności samochodów są w praktyce nie do spełnienia. Norma Euro 7 odnosi się do całej floty produkowanej przez koncern samochodowy, więc aby spełnić jej założenia sporą część produkcji muszą stanowić auta elektryczne.
Mateusz Janicki: – Norma Euro 7 będzie obowiązywać producentów aut osobowych od 2025 roku.
Błażej Bogdziewicz: – A skutkiem będzie dramatyczny wzrost cen tańszych modeli aut, co oczywiście doprowadzi do spadku popytu.
– To może mocno uderzyć w niemiecki przemysł samochodowy i dlatego BMW, Daimler i Volkswagen starają się uciec do wyższych segmentów?
Błażej Bogdziewicz: – Tak, ale nie tylko. Piotr nie wymieniając nazwy miał oczywiście na myśli Elona Muska i jego Teslę, ale trzeba powiedzieć, że na rynku coraz lepiej radzą sobie również chińscy producenci samochodów elektrycznych. Wydaje się, że w niedalekiej przyszłości mogą oni stać się bardzo poważnymi konkurentami dla europejskich koncernów motoryzacyjnych. Pamiętajmy, że wytwarzanie samochodu elektrycznego jest znacznie prostsze niż spalinowego, nie wymaga aż tak zaawansowanych technologii, trochę przypomina produkcję komputerów, która polega na składaniu różnych elementów ściąganych od podwykonawców. Ze względu na skalę Chińczycy mogą więc zdominować produkcję mniejszych aut.
Mateusz Janicki: – Przypomnę, że Volkswagen przeniósł część produkcji swoich elektryków do Chin, bo bardziej opłaca się go produkować tam i za mniej więcej tysiąc euro przetransportować do Europy niż wozić części z całego świata tutaj.
Piotr Przedwojski: – Niemieckie koncerny postępują racjonalnie, bo jeśli koszty surowców rosną, to ucieczka w stronę droższych modeli jest dobrym wyjściem, bo zwiększą marżę kosztem wolumenu. Dobrym, ale tylko krótkoterminowym. Przy okazji doprowadzi to do zmniejszenia się niemieckiej gospodarki, a z czasem Chińczycy opanują też produkcję luksusowych modeli samochodów. Choćby w ten sposób, że zaczną subsydiować modele luksusowe kosztem segmentu nieluksusowego. Volkswagen miał taką odwrotną strategię, w której marka Volkswagen dawała wolumen, a zarabiał na marce Audi/Porsche.
– Jak to się dzieje, że Europa, w tym również Niemcy, są praktycznie nieobecne w najnowocześniejszych branżach, tych, które są uważane za lokomotywy współczesnej gospodarki?
Błażej Bogdziewicz: – To wynika z tego, że Stany Zjednoczone mają topowe uniwersytety, ogromny rynek kapitałowy, który ułatwia finansowanie nowatorskich projektów, mają skalę i przyciągają kreatywnych ludzi z całego świata. Stany Zjednoczone są prawdziwą Mekką dla IT, a również między innymi dla biotechnologii, bo w tej dziedzinie przepaść między Europą a USA jest jeszcze większa. Oczywiście w Europie jest kilka perełek, ale niestety bardzo niewiele. Na Starym Kontynencie mamy wiele programów unijnych, mamy granty i dotacje, których zadaniem jest wspieranie tych najnowocześniejszych branż, ale niestety to nie doprowadzi Europę do sukcesu.
Piotr Przedwojski: – W USA są wyższe koszty pracy, ale jest efektywny rynek kapitałowy i tym samym niższy koszt kapitału dla dobrych idei.
Błażej Bogdziewicz: – I cały ekosystem: ludzie, uniwersytety, firmy…
– Jak ta słabość niemieckiej gospodarki wpłynie na Polskę?
Piotr Przedwojski: – Jeśli będziemy mieli tanią energię – czyli rzeczywiście wybudujemy w Polsce elektrownie atomowe – to powinniśmy na słabości Niemiec wygrać.
Błażej Bogdziewicz: – Tylko to potrwa. Budowa elektrowni atomowej to nie jest kwestia roku czy nawet pięciu lat. Więc ja nie jestem takim optymistą jak Piotr. Trudno mi sobie wyobrazić, że Polska będzie świetnie funkcjonowała przy kulejącej niemieckiej gospodarce.
Mateusz Janicki: – Nie da się uciec od problemów niemieckiej gospodarki, ale równocześnie one rodzą dla polskich firm nowe szanse. Pytanie czy będziemy potrafili to wykorzystać.
Błażej Bogdziewicz: – Pamiętajmy, że problemy z niemiecką energetyką nie muszą być wieczne. W Niemczech może w pewnym momencie zapaść decyzja o otwarciu tamtejszych elektrowni atomowych, bo one są w bardzo dobrym stanie technicznym, a klimat wokół energetyki atomowej się zmienia – najnowsze badania pokazały, że dzisiaj większość Niemców jest już zwolennikami atomówek. Jestem więc przekonany, że jeśli nie obecny, to któryś z kolejnych niemieckich rządów taką decyzję podejmie.
Rozmawiał Piotr Gajdziński
Podobne wpisy:
Nota prawna
Pełne zastrzeżenia prawne: tutaj >
Niniejszy dokument został sporządzony przez Caspar Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. Przedstawione powyżej informacje stanowią informację reklamową, mają charakter informacyjny i nie są ofertą w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeksu Cywilnego. Zawarte w niniejszym dokumencie informacje nie stanowią usługi doradztwa finansowego, prawnego i podatkowego oraz nie należy ich traktować jako rekomendacji dotyczących instrumentów finansowych.
Caspar TFI informuje, że z każdą inwestycją wiąże się ryzyko. Fundusze nie gwarantują realizacji założonego celu inwestycyjnego, ani uzyskania określonego wyniku inwestycyjnego.
Prezentowane wyniki funduszu inwestycyjnego zarządzanego przez Caspar TFI są oparte o dane historyczne i nie stanowią gwarancji osiągnięcia identycznych wyników w przyszłości.
Należy liczyć się z możliwością częściowej utraty wpłaconych środków. Indywidualna stopa zwrotu uczestnika nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym funduszu i jest uzależniona od dnia zbycia i odkupienia jednostek uczestnictwa oraz od poziomu pobranych opłat. Opodatkowanie dochodów z inwestycji w fundusze zależy od indywidualnej sytuacji każdego uczestnika i może ulec zmianie w przyszłości.
Korzyściom wynikającym z inwestowania środków w jednostki uczestnictwa towarzyszą również ryzyka, takie jak: ryzyko nieosiągnięcia oczekiwanego zwrotu z inwestycji, wystąpienia okoliczności, na które uczestnik funduszu nie ma wpływu np. zmiany polityki inwestycyjnej czy połączenia lub likwidacji subfunduszu, a także ryzyko związane ze zmianami regulacji prawnych. Wśród ryzyk związanych z inwestowaniem należy zwrócić szczególną uwagę na ryzyka dotyczące polityki inwestycyjnej, w tym: rynkowe, walutowe, stóp procentowych, kredytowe, koncentracji, jak również rozliczenia oraz płynności lokat. Wszystkie subfundusze wchodzące w skład Caspar Parasolowy FIO cechują się dużą zmiennością ze względu na skład portfela inwestycyjnego. Żaden z subfunduszy nie odzwierciedla składu indeksu papierów wartościowych.
Subfundusze Caspar Stabilny, Caspar Globalny oraz Caspar Obligacji mogą lokować większość aktywów w inne kategorie lokat niż papiery wartościowe lub instrumenty rynku pieniężnego, tj. w tytuły uczestnictwa lub instrumenty dłużne.
Caspar TFI pobiera opłaty dystrybucyjne za nabycie jednostek uczestnictwa subfunduszy Caspar Parasolowy FIO, za zamiany pomiędzy nimi, a także za zarządzanie nimi. Wysokość poszczególnych opłat wskazana jest w Tabeli Opłat oraz ogłoszeniach o ewentualnych promocjach w opłatach.
Przed podjęciem ostatecznych decyzji inwestycyjnych należy zapoznać się z Prospektem Informacyjnym Caspar Parasolowy FIO oraz z dokumentami Kluczowych Informacji dla Inwestorów. Wszelkie dokumenty dotyczące Caspar Parasolowy FIO dostępne są na stronie internetowej Towarzystwa www.caspar.com.pl (w zakładce „Dokumenty/Fundusze inwestycyjne” znajdującej się u dołu strony), w siedzibie Towarzystwa lub u dystrybutorów.
TAGI: Ring Caspara, rynki finansowe,